Followers

sobota, 2 marca 2013

[3] Chodź do mnie, Promyczku

     Pod magiczną ważką była przyjemną, niedużą kawiarnią, gdzie serwowali najwspanialsze jedzenie, jakie było dane jeść Hermionie na lunch w trakcie tygodnia. Oczywiście, cafeteria w budynku jej pracy też była niczego sobie, ale zdecydowanie jak najmniej odpowiednie na pogawędkę tego typu. Zazwyczaj, odkąd została zmuszona do regularnego pojawiania się na posiłku, jadała właśnie w bufecie, racząc się dobrą kawą bez cukru, rogalikiem i paroma owocami, bo rzadko kiedy była w pracy głodna. Do tego, oczywiście, nie zabrakło towarzystwa Harry'ego i jeszcze paru osób, z którymi zaczynała mieć bliższe stosunki. Tym razem jednak, nie dość, że wyszła parę minut przed czasem - o Merlinie - to jeszcze wybrała inną miejscówkę. Plotkarze będą mieli o czym mleć językiem, ale nie zastanawiała się nad tym nawet. Obecnie jej myśli zajmował mężczyzna, który jeszcze niedawno temu skradł całe jej serce, a potem doszczętnie podeptał, na pewien czas dodatkowo odcinając jej dostęp tlenu, przez co ciężko było się podnieść na proste nogi.
     Krum szedł przez większość drogi za nią, nie wysuwając się przed szereg szarej rzeczywistości, którą zwykle pozostawiała właśnie za sobą, ale po wyjściu z budynku zrównał się z nią, dumnie i odważnie pokonując kolejne metry, jakie dzieliły ich od kawiarni. Rezolutnie nie odezwał się ani słowem, a Hermiona dzięki temu mogła zastanowić się, zaplanować rozmowę i ewentualne nieprzyjemne sytuacje, które zwykle raczej ciężko przewidzieć. Musiała przyznać, że serce biło jej nerwowo, szybko i głośno, jakby ostrzegało ją przed niewidzialnym niebezpieczeństwem, ale jedyne niebezpieczeństwo, jakie mogło się pojawić, już zdążyło to zrobić - szło tuż obok, a jego męskie perfumy drażniły jej nozdrza, przypominając boleśnie, jak często, leżąc o poranku niedaleko swojego bułgarskiego bóstwa, napawała się nimi, zaczynając dzień w dobrym rytmie. Ale teraz było inaczej, a ona nie pozwoliła zawładnąć sobą swoim zmysłom i wspomnieniom. Gdy znaleźli się parę kroków od szklanych drzwi z tabliczką "Zapraszamy" zmieniającą się na "Otwarte" co parę chwil, przystanęła na ułamek sekundy, nie mogąc powstrzymać swojego serca od zamarcia, kiedy uświadomiła sobie, po co Krum mógł chcieć tutaj przyjechać, do niej. Do Libby.
     - Wszystko w porządku, 'Miona? - spytał zaniepokojony Wiktor, również przystając i przyglądnął jej się uważnie, jakby chciał dostrzec niepokojącą zmianę w jej twarzy, a raczej jej źródło. Widział wyraźnie, jak szczęka dziewczyny drgnęła, a w oczach pojawił się niemal zwierzęcy lęk, który jednak bardzo szybko zniknął, zamaskowany.
     Kobieta pokręciła bez słowa głową, nie odrywając wzroku od bruneta, przez co ten poczuł się lekko skrępowany, odzwyczajony od tak uważnego spojrzenia, jakim go zlustrowała. Spojrzenia, jakie rzucały jej ruchome zdjęcia były pełne miłości, czułości i pożądania, a nie lodowatej rezerwy, która teraz była pomiędzy nimi. Nie wyglądało to za dobrze i zdawał sobie z tego świetnie sprawę, dlatego też niemal z radością przyjął moment, gdy Hermiona zaczęła patrzeć przed siebie i ruszyła już w stronę wejścia, bez zawahania przekraczając próg. Przez cały jednak czas, o czym mężczyzna nie miał bladego pojęcia, serce łomotało jej w piersi, a myśl, że przyjechał tutaj po to, żeby zabrać jej córkę, nie dawała spokoju. Opętała ją, owinęła i zakleszczyła, nie pozwalając odetchnąć.
     - Co u ciebie słychać? - spytał na pozór swobodnie Wiktor, w parę chwil później zajmując miejsce na przeciwko Hermiony gdzieś w rogu sali, gdzie było najmniej ludzi. Ciemny, okrągły stolik, wygodne krzesełka i przyjemna muzyka lecąca znikąd były tak różne od piekieł, jakie szalały obecnie w ich duszach. Kobieta spojrzała na niego, zaskoczona, że zaczął rozmowę od takiego pytania, a potem uśmiechnęła się ironicznie, nie mogąc się od tego niemal powstrzymać. Pokręciła głową i dodatkowo jeszcze parsknęła cichutko.
     - Przecież wiesz, co u mnie, Wiktor. Gdybyś nie wiedział, nie wiedziałbyś też, gdzie pracuję. A skoro wiesz, gdzie pracuję, to wiesz też, gdzie i z kim mieszkam, o której wychodzę i wracam do domu i czy się z kimś spotykam. Możliwe też, że wiesz, co jadam na śniadanie, lunch i kolację, co czytam do poduszki, co ostatnimi czasy najbardziej mnie denerwuje i martwi. Twoi informatorzy byli przecież zawsze perfekcyjni, prawda?
     Przyglądał jej się bez słowa, w duchu przyznając rację. Wiedział, że mieszkała z Potterem i jego żoną, że chodziła późno spać, a wstawała jeszcze przed świtem, wiedział, że ostatnio jadała owsiankę, której jeszcze rok temu tak nie znosiła. Wiedział, że nikogo nie miała i że Libby była całym jej światem, a on chciał do niego właśnie okrutnie wtargnąć.
     - To, co ktoś mi o tobie przekazał, to jedno, a to, co ty byś mogła mi powiedzieć, to drugie - odparł, nie wyrażając się jasno, jak dokładnie informacje dostał.
     - Nic nie mogłabym ci powiedzieć - pokręciła głową, a następnie zwróciła się do przybyłej właśnie kelnerki, zamawiając to, co zwykle tutaj brała, czyli kawę bez cukru, naleśniki polane syropem i buteleczkę soku pomarańczowego. Poczekała, aż Wiktor złoży swoje zamówienie, a potem kontynuowała spokojnie, tłumiąc w sobie strach, że będzie chciał zabrać jej Libby. - Postawmy sprawę jasno, dobrze? Nie na rękę mi jest, że siedzimy tutaj teraz i rozmawiamy. Moje życie się zmieniło przez ostatnie miesiące i jestem szczęśliwa z tym, jakie jest, dlatego w żaden sposób nie pozwolę ci go odmienić. Minął prawie rok, odkąd wyrzuciłeś mnie na bruk ze swojego, nie dając tej szansy, o którą prosiłeś w biurze, dlatego nie spodziewaj się, że padnę za moment w twoje ramiona, bo powiesz, że się opamiętałeś, przemyślałeś, zmieniłeś i inne bajery, które tak często wsadzają w komedie romantyczne, gdzie zawsze jest szczęśliwe zakończenie. Życie, to nie komedia romantyczna i jeśli pojawiłeś się tutaj, żeby coś zmienić, to daruj sobie - mówiła cicho i spokojnie, przeważnie patrząc Wiktorowi prosto w oczy. Czasem spuszczała wzrok, przerywała, by zastanowić się nad dalszym doborem słów i kontynuowała, a on, na swoje szczęście, nie próbował jej przerwać ani razu, choć wyraźnie było widać, że ma na to ochotę.
     Zanim mężczyzna zdążył otworzyć jednak usta, przed nimi pojawiły się naczynia z ich zamówieniem. Hermiona, przyzwyczajona do tego, zawczasu zsunęła ze stolika dłonie, ale Krumowi o mało ich nie zmiażdżyło. Dziewczyna bez słowa sięgnęła po soczek i odkręciła go, upijając łyk. Pozwoliła kawie ostygnąć, a potem złapała za widelec i nóż i zajęła się jedzeniem naleśników, nie zapominając o wyczekującym patrzeniu na rozmówcę. Pomimo wszelkich obaw była naprawdę ciekawa, co ma jej do powiedzenia, będąc pewną, że na każde słowo znajdzie kontrargument i nic nie ulegnie zmianie. Nic, na co tak ciężko pracowała przez ostatnie miesiące.
     - To teraz ty mnie posłuchaj, Hermiono. Wiem, że cię zraniłem i wiem też, że potraktowałem cię tak, jak... Nie wiem, do czego to można porównać, bo nie ma takiego porównania i za to Merlin karał mnie ostatnimi czasy codziennie, kiedy niemal zmuszał mnie do wpatrywania się godzinami w twoje zdjęcia, do wspominania wspólnych chwil i do uświadomienia sobie, jak dużo stracilem na własne życzenie. Nic mnie jednak nie usprawiedliwia - ani to, że przyjechałem, ani to, co właśnie mówię, bo wiem, że bardzo przeze mnie cierpiałaś i potrzeba było czasu, żebyś o mnie zapomniała, a ja, jak gdyby nigdy nic, nagle staję w twoim biurze...
     - Jeszcze bez pukania - mruknęła pod nosem, unosząc do ust widelec.
     - Staję w twoim biurze i proszę o wybaczenie. Paranoja, wiem, ale...
     - Skoro paranoja, to czemu w ogóle się o to pokusiłeś? Powinieneś fruwać na miotle na turniejach, a...
     - Nie przerywaj - syknął, patrząc na nią groźnie. Gdzieś za bariera grozy kryła się miłość, przejawiana w szaleńczych błyskach, które przez ten czas zdążyła wyprzeć z pamięci. Umilkła posłusznie, bo w końcu on jej nie przerywał, gdy mówiła, a poza tym... poza tym wyglądał w tej chwili naprawdę niebezpiecznie. I kusząco seksownie, co nie umknęło jej uwadze. - Ludzie popełniają błędy i nieraz na naprawienie ich potrzeba całego życia, szczególnie jeśli zacznie się to robić naprawdę późno. A mnie trochę to czasu zajęło, bo powinienem pobiec za tobą zaraz po tym, jak kazałem ci odejść. W ogóle nie powinienem kazać ci odejść, ale spanikowałem. Wiem, że to śmiesznie brzmi - gość, który walczył ze smokiem na śmierć i życie w Turnieju Trójmagicznym, przestraszył się, że jego dziewczyna zaszła z nim w ciąże. A jednak. I choć jestem od ciebie starszy, to niby dojrzalszy, nie byłem gotów na wieść, że zostanę ojcem, rozumiesz? Ta wiadomość mnie sparaliżowała, a potem, nie panując nad sobą, kazałem ci zniknąć, bo wydawało mi się wtedy, że to załatwi całą sprawę, szczególnie, że ty uparłaś się, na szczęście, że nie usuniesz dziecka. Teraz wiem, że gdybyś jednak uległa, to nie wybaczyłbym sobie tego, tak samo jak ty byś nie wybaczyła tego mnie. I o ile jest jakakolwiek szansa na wybaczenie w obecnej sytuacji, to w tamtej by nie było - umilkł na chwilę i upił łyk kawy, parząc sobie niemal wargi, bo, o dziwo, kawa wciąż była gorąca. - Ale zmądrzałem, dojrzałem, jestem gotów na bycie ojcem, Hermiona, pozwól mi na to. Pozwól mi wrócić do swojego życia i pozwól zająć mi w nim należyte miejsce u boku twojego i naszej córki, żeby miała pełną rodzinę, czyli i mamę, i tatę.
     W pewnym momencie dziewczyna przestała jeść i oparła się wygodniej w foteliku, splatając ze sobą dłonie na kolanie. Nie mogła zaprzeczyć, że Wiktor rzeczywiście sprawiał wrażenie odmienionego, ale poza stwierdzeniem, że wyglądał też seksownie, nic w niej nie zadrgało prócz strachu o siebie i o Libby, o to, że ich rozdzieli albo stanie między nimi, zostanie tam na chwilę dłużej, a potem znowu każe jej odejść albo, co gorsza, on odejdzie - z Libby. Słuchając go, zagryzała dolną wargę do krwi, a czując jej słodki posmak, nie drgnęła, patrząc na niego i patrząc. Dźwięk jego głosu paraliżował ją, a jednocześnie działał na swój sposób kojąco - zawsze lubiła, kiedy mówił cicho i spokojnie, choć dziś istotnie się denerwował. Paradoks. Gdy skończył mówić, płatek jej nosa drgnął niespokojnie, a ona z trudem przełknęła gulę, jaka utkwiła w gardle.
     - Nie sądzisz, że zdecydowałeś się na ten krok zbyt późno? - spytała cicho. - Przez jedenaście miesięcy nie odezwałeś się słowem, pozwalając, żebym przeszła sama ciążę, poród, jak również siedemdziesiąt ostatnich dni. Nie było cię, byłeś w Bułgarii, zbierałeś laury wspaniałego gracza Quidditcha, zabawiałeś się ze ślicznymi dziewczynami, które nie zachodziły w ciążę... a ja zostałam z naszym dzieckiem, z odpowiedzialnością zarówno moją, jak i twoją, wiesz? I wiesz, co jeszcze ci powiem? Że kocham tę odpowiedzialność i że nigdy, przenigdy nie cofnęłabym czasu, żeby jej zapobiec. Ale co więcej, nie żałuję, że cię wtedy nie było przy mnie, bo byli przy mnie ludzie, którym naprawdę na mnie zależy. I dlatego, że mi nie żal, dlatego właśnie nie mam zamiaru zgodzić się na nic, co zaproponujesz, a już na pewno nie na to, żeby stworzyć Libby pełny dom razem z tobą - pokręciła głową. - Historia zwykle zatacza koło i jeśli raz mnie porzuciłeś, zrobiłbyś to drugi raz, Wiktor. Prędzej czy później, a ja wolę tego uniknąć.
     - I nawet nie spróbujesz? Dla siebie, dla Libby? - zapytał po chwili milczenia, nie wiedząc, co tak naprawdę powiedzieć. W paru zdaniach przekreśliła wszelkie jego plany, jakie sobie stworzył, kolejny raz stawiając jasno sytuację. Wiedziała, czego chce, a czego nie, wiedziała, od czego w jaki sposób się uchronić. Ale on nauczył się, że należy walczyć o to, na co ma się ochotę i czego się potrzebuje, a on nie potrzebował nikogo bardziej od niej. Poza tym, już nawet samo imię dziecka przypadło mu do gustu. Był pewien, że sam lepszego by nie wymyślił i że jego córka jest najpiękniejszym promyczkiem na świecie.
     - Spróbować czego? Spróbować wystawić się na cierpienie po raz wtóry? Nie, Wiktor, bo teraz zrobiłabym to też Libby. Gdybyśmy do siebie wrócili, to nie wiem, ile by nam się udawało być razem - miesiąc, rok, czy dziesięć lat, ale z każdym dniem Libby przyzwyczaiłaby się do naszej wspólnej obecności, a potem ty byś ją tego pozbawił, przyprawiając o okrutne cierpienie, jakiego nie powinno doświadczyć żadne dziecko, rozumiesz? Dlatego, niezależnie od tego, co bym do ciebie czuła lub co czuję, nigdy nie pozwolę na to, żebyśmy do siebie wrócili na dłużej niż wypita razem kawa lub zjedzony wspólny obiad na mieście. Pogódź się z tym i nie naciskaj, bo niczego nie wskórasz, Wiktor.
     - Nasza wspólna obecność - powtórzył po niej wolno. - Czy nie pozbawiłaś jej właśnie teraz nie tylko naszej wspólnej obecności, ale też i mojej? Na Merlina, Hermiono, to moja córka, a ja jestem jej ojcem, nie masz prawa ot tak mi jej odebrać, a ja też na to nie pozwolę, o czym doskonale powinnaś wiedzieć.
     Hermiona parsknęła ironicznym śmiechem, choć nie chciała tego robić, bo nic w tym nie było do śmiechu.
     - Odebrać ją tobie? Ale to ty sam sobie ją odebrałeś, ja jedynie zaakceptowałam to. Nigdy nie starałam się ograniczyć wam kontaktu i nie będę tego robić, choć to, że chciałeś ją po prostu zabić, świadczy samo o sobie i będę chorą matka, pozwalając ci na bliższy kontakt - mruknęła w podobny sposób, jak niedawno on - groźny. - Ale masz rację, jesteś jej ojcem, czy tego chcę, czy też nie. Powinieneś też wiedzieć, że chcę, żeby Libby znała swojego ojca, niezależnie od tego, czy ja się z kimś zwiążę, czy nie. Swojego prawdziwego ojca, bo ma do tego prawo i na pewno nie będę jej nastawiać przeciwko tobie, ale nie oczekuj, że będziesz ją widywać albo zabierać ją do siebie wtedy, gdy przyjdzie ci na to ochota. Libby nie  opuści sama z tobą Londynu w żadnym wypadku, miej to na uwadze. To będzie moja decyzja, kiedy ją zobaczysz i póki co, nie ulegnę w tej sprawie w żadnym kierunku, więc nawet nie zaczynaj.
     Była stanowcza i mówiła bez zająknięcia. Nie był w stu procentach zadowolony z wyniku tej rozmowy, ale wiedział doskonale, że obecnie nie ma co naciskać na żadne postanowienie, jakie wypłynęło z jej ust, bo tylko wykopie pod sobą dołek, w który potem sam wpadnie. Na razie pozostało mu jedynie wziąć to, co dawała, a przyznać musiał, że było to dalekie od tego, co rzeczywiście chciał. Oczywiście, wszystko, co powiedział, było prawdą - chciał stworzyć Libby dom, chciał naprawić swój błąd, ale najbardziej, czego chciał, to odzyskać Hermionę i w chwili, gdy ją zobaczył wtedy z gabinecie, gdy jej palce kleiły się od słodkiej czekolady, przysiągł sobie, że nie odstąpi od tego, chyba że w którymś momencie kobieta po prostu potraktuje go jakąś poważną klątwą. Do tego czasu jednak będzie wierzył, że ma szansę na powrót do miłości, na odbudowanie jej i będzie się o to starać, co tchu.
     - Dobrze. - Dlatego też przytaknął właśnie w taki sposób, krótko i rzeczowo, zaskakując tym samym Hermionę. Wzruszył ramionami. - Nie spodziewałem się dzisiaj niczego więcej. Nie miałem nawet takiego prawa, bo za to, czego się dopuściłem, niewiele można oczekiwać. Nie ufasz mi, to zrozumiałe, bo boisz się o Libby, ale zapewniam cię, że od dnia dzisiejszego mam zamiar pełnić obowiązki jej ojca w takim stopniu, w jakim tylko mi na to pozwolisz. Nie będę miał nawet nic przeciwko temu, żeby przenieść się na jakiś czas do Londynu, jeśli nie na stałe, jeśli uznasz to za właściwe. Od dnia dzisiejszego, mogę nawet stwierdzić, pozwalam ci decydować w pełni o moim życiu, rozumiesz? Wyślesz mi sowę, żebym przyszedł, zjawię się za minutę, powiesz, żebym zniknął, to zniknę, ale jedyne, o co cię proszę, to żebyś nie broniła mi kontaktu ze sobą i z Libby.
     Cisza przeciągała się w nieskończoność, a przynajmniej tak wydawało się Wiktorowi. Hermiona siedziała nieruchomo, patrząc gdzieś ponad nim, jakby w ogóle go przed nią nie było - jakby nie istniał, bo w tej chwili właśnie nie istniał. Miała przed oczami spokojną twarzyczkę Libby, gdy spała, a ona mnóstwo razy pochylała się nad nią, zastanawiając się, jak zapewnić jej szczęście. Nigdy nie sądziła, że Wiktor pojawi się na horyzoncie, dlatego nigdy nawet nie przewidziała żadnego scenariusza podobnej rozmowy, a ona przecież tak bardzo lubiła mieć wszystko poukładane, zaplanowane krok po kroku. Starała się podjąć właśnie decyzję, która może okazać się najlepsza dla jej córki i chyba dlatego postawiła na jej miejscu samą siebie. Czego ona chciałaby, gdyby była Libby w przyszłości? Z pewnością pełnej rodziny, składającej się z matki i ojca na pierwszym miejscu, ale tego konkretnie w takiej właśnie formie Hermiona nie była jej, póki co, w stanie dać. Wreszcie westchnęła i popatrzyła spokojnym, pokonanym i niemal bezradnym wzrokiem.
     - Jak już powiedziałam, będziesz mógł się widywać z Libby i nie będę stawała temu na drodze.
     - A z tobą?
     - To chyba oczywiste, że widywać się z nią będziesz w moim domu, prawda? Na razie nie pozwolę ci jej samemu nigdzie brać, wybacz. Nie wiem, jakie są naprawdę twoje zamiary, ale jeśli są nieciekawe względem małej, to radzę ci, żebyś od razu je porzucił. Proszę, żebyś nie zjawiał się nieoczekiwanie w moim kominku, bo nie mieszkam sama. Będziemy ustalać terminy spotkań, bo obydwoje mamy swoje życia i nie ukrywam, że ciebie w nim już nie uwzględniałam.
     Pokiwał po chwili wahania głową, będąc świadomym, że na początek i tak dużo wygrał.
     - A alimenty? - spytał, spuszczając na moment wzrok, ale zaraz podniósł go i popatrzył na nią uważnie. Od swojego informatora na temat jej sytuacji finansowej wiele się nie dowiedział, ale zakładał, że przez utratę pracy w Ministerstwie jeszcze w tamtym roku, przez sprawę rozwodową, przez problemy związane z nim samym oraz przez to, że podczas ciąży nie mogła pracować, była ona raczej kiepska. Dopiero dzięki Potterowi znalazła dobrze płatną pracę, ale po takim czasie niestabilności finansowej żadna praca, nieważne jak dobra, nie odbuduje wszystkiego w ułamku sekundy.
     - Alimenty? - spytała niepewnie, mrużąc oczy.
     - Alimenty - potwierdził. - Tak to się chyba nazywa w mugolskim świecie? Może znowu coś pokręciłem... W każdym razie, skoro nie mieszkam z wami, a Libby jest moją córką, mam zamiar wesprzeć cię finansowo właśnie w taki sposób. I tak powinienem zrobić to już dawno temu, ale jak już mówiłem, do pewnych decyzji trzeba dojrzeć, dlatego za każdy miesiąc, który minął odkąd zaszłaś w ciążę, też przyślę ci pieniądze i nie chcę słyszeć odmowy. Wiem, że uznasz to za przekupstwo i wiem, że żadne pieniądze nie wynagrodzą tego, na co cię skazałem, ale pomyśl o Libby. Nie pozwolę, żeby czegokolwiek jej zabrakło, choć nawet nie sugeruję, że czegokolwiek mogłoby zabraknąć - dodał pospiesznie, widząc błysk w jej bystrych oczach i zawiercił się niespokojnie w fotelu.
     Hermiona pokręciła głową, rozbawiona.
     - Ta sytuacja jest naprawdę komiczna - wyrwało jej się. Spojrzała kątem oka na zegar i sięgnęła po filiżankę kawy. W międzyczasie dokończyła naleśniki i wypiła sok pomarańczowy, teraz pozostało jej to samo zrobić z kawą. - Nie proszę cię o żadne pieniądze, miej tego świadomość. Sam zdecyduj, ile i jak często chcesz je wysyłać, podam ci najwyżej numer skrytki u Gringotta i obiecuję, że nie wydam ani jednego knuta na coś, co nie będzie kupione dla Libby - powiedziała cicho. Fakt faktem, że zdążyła już wyrzucić ze swojego życia Kruma i wszystko, co z nim związne, z wyjątkiem jej córki. Ich córki. Nie dało się też ukryć, że jej sytuacja finansowa była fatalna i gdyby nie pomoc Harry'ego i Ginny, to skończyłaby z Libby u swoich rodziców, w swoim starym, różowym pokoju albo w rynsztoku, nie mając wystarczająco dużo odwagi, żeby pokazać się na ich progu, ujawniając, jak bardzo nie potrafi sobie poradzić. A teraz? Nie dość, że Libby może mieć ojca i to z jego inicjatywy, zupełnie nieprzymuszonej, to jeszcze Hermiona miała pewność, że niczego jej nie braknie. - A teraz muszę cię przeprosić, ale skończyła się moja przerwa na lunch i muszę wrócić do pracy.
     Kiwnął głową, patrząc, jak kobieta, która ostatnio nieustannie nawiedzała go w snach, wstaje i poprawia marynarkę, a potem zakłada płaszcz. Gdy zauważył, że zamierza sama uregulować rachunek, mruknął, że on to zrobi i nie chce słuchać nawet głosu sprzeciwu. Po chwili wahania kiwnęła z ociąganiem głową, aż w końcu stanęła przed nim gotowa do wyjścia, nie będąc pewną, czy ma coś powiedzieć.
     - Kiedy mogę odwiedzić Libby? - spytał on, ratując Hermionę od niewygodnej sytuacji.
     Dziewczyna zastanowiła się na chwilę i uświadomiwszy sobie, że sama chce, żeby stało się to, jak najszybciej, zaproponowała jeszcze dzisiaj wieczór po jej pracy. Uśmiechnęła się przy tym naprawdę miło i ciepło, nie zdając sobie sprawy, jak serce Kruma zabiło na ten znajomy, utęskniony widok i jak dużą nadzieję mu dała. Postanowiła, że odprawi Harry'ego samego do domu, poczeka na Wiktora, a potem przeniosą się od razu do jej pokoju, żeby ten bez przerwy pełen buzujących hormonów Potter nie uśmiercił ojca jej córki, zanim ta zdąży go w ogóle zobaczyć.
     - W takim razie do zobaczenia wieczorem, Wiktor - pożegnała się spokojnie i nie odwracając się już, wsunęła różdżkę do kieszeni płaszcza i wyszła z kawiarni, a szklane drzwi oprawione w ciemną ramę stuknęły cicho o framugi. Dzwoneczek zadzwonił dźwięcznie, na co nie zwrócił uwagi nikt poza nim, który bez ustanku wpatrywał się w oddalającą się sylwetkę Hermiony. Nawet wtedy, gdy stopiła się z tłumem i zniknęła w odrapanym, starym budynku aurorskim, on dalej patrzył, siedząc nieco wykrzywionym w fotelu i oddychając miarowo w rytm tykania zegara. Był bliżej swojego Promyczka, niż mógł sobie teraz zażyczyć. Tęsknota, zbudzona jej magicznym uśmiechem, rozrywała go, ale z kolei świadomość, że już za parę godzin spotka się z nią ponownie i na nowo wejrzy w jej wspaniałe oczy, dodawała mu otuchy. A jeszcze do tego fakt, że ujrzy swoją córkę, już całkowicie osłodził mu resztę dnia, którą zajmował czymkolwiek, by minuty, dzielące go od spotkania z Hermioną, minęły jak najszybciej.



23 komentarze:

  1. Bardzo udany rozdział. Hermiona załatwiła sprawę w rozsądny sposób. Podoba mi się,że udostępniła Krumowi kontakt z Emmą jednocześnie nie dając mu szansy na ich wspólną przyszłość.
    Dzięki jasno postawionej sytuacj nie będzie mógł mieć później pretensji do niej samej,
    zwłaszcz,że ja również na początku obawiałam się,że bułgar będzie próbował odebrać Hermionie córkę. I mimo iż nie podoba mi się,że Krum znów wkracza do jej życia zważając na to iż zostawił ją samą w najgorszym możliwym momencie to załatwienie sprawy polubownie było rozsądnym i jak myślę najodpowiedniejszym krokiem.
    Ogólnie rzecz biorąc myślałam,że ich rozmowa będzie wyglądać o wiele bardziej nerwowo a tu proszę, okazało się,że oboje zachowali się dojrzale. Zastanawia mnie czy zmiana Kruma jest prawdziwa i definitywna czy też to tylko chwilowa odmiana. Ciekawa jestem jak będzie wyglądać ich spotkanie w domu Potterów.
    Już nie mogę się doczekać:)

    Pozdrawiam
    Orchidea

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och jeju jeju, dziękuję za tak wspaniały komentarz - długi, pełen opini i wrażeń :) bardzo się cieszę, że Ci się podobało i w pełni rozumiem Twoje zaskoczenie względem spokojnego przebiegu rozmowy, bo też byłam zaskoczona, że tak to wyszło, ale całkowity efekt był jak najbardziej okaj :) do zobaczenia, mam nadzieję, w rozdziale czwartym!

      Usuń
  2. No i narobiłaś mi smaku na to opowiadanie! :D Kurde, Pati, spodobało mi się! :D Teraz będę chodzić i nudzić, jeśli będziesz zwlekać z kolejnymi rozdziałami;]
    I powiem Ci, że jeszcze nie spotkałam się z Dramione, które zaczęłoby się od związku z Wiktorem - a mówiłam Ci, że trochę już tego przeczytałam - dlatego plusik za oryginalność:)
    Ciekawa jestem strasznie co też wymyśliłaś... jak ułoży się ta historia...
    Swoją drogą, nie wiedziałam, że tak fajnie piszesz! :D Tak... hm... nie wiem jak to nazwać, ale przyjemnie się Ciebie czyta:)
    Dobra, już nie marudzę ;D Dobranoc! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aj, aj, D., wierz mi, że Twoje nudzenie tylko i wyłącznie mi pomoże zmotywować mnie do siąścia i pisania :D huehue, no, kto by pomyślał, że ja, zarabiająca ciągle dopiki z wypracowanek, może tak pisać, yay? <3 ;*

      Usuń
  3. Napisałaś przyzwoity rozdział. Zdecydowanie podoba mi się Twój styl pisania. Jestem pewna,że zostane wierną czytelniczką tego opowiadania. Co do samego rozdziału to myślę,że Hermiona bardzo strategicznie rozegrała rozmowę z Wiktorem. Teraz czekam na rozinięcie akcji.
    Ps:Czy to jest opowiadanie Dramione?

    Pozdrawiam
    Lidia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie jest :) Choć przykro mi przyznać, że Draco pojawi się w jej życiu troszkę później, nad czym sama ubolewam, bo nie mogę się doczekać tego momentu!

      Usuń
  4. Bardzo ciekawe opowiadanie. Zastanawia mnie jaką rolę w życiu Hermiony odegra jeszcze Krum, mam nadzieję,że nie wróci do niego zwłaszcza po tym co przez niego przeszła.
    Czekam na koleny rozdział i dużo weny życzę.

    Pozdrawiam
    Hania

    OdpowiedzUsuń
  5. Pamiętasz opowiadanie Chocolate z bloga draco-hermiona-forever? Wróciłam pod nowym nickiem i mam zamiar je reaktywować (draco-hermiona-forever). Jeśli nie wiesz, kim jestem, to zapraszam Cię do zapoznania się z moją twórczością.

    Pozdrawiam
    heart-pain.blogspot.com -> nowy adres

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział, zresztą tak jak wszystkie inne. I jezu jak ja nie znoszę Kruma. Samo jego podejście mnie denerwuje, a jak już się odzywa to w ogóle przekracza granice mojej wytrzymałości, ale to dobrze dla Ciebie, bo stworzyłaś Wiktora takiego samego jaki był kanonicznie ( tam też go nie znosiłam). Teraz oczekuję jedynie Draco, mojej miłości po wsze czasy. Gratuluję udanego rozdziału i czekam na więcej.

    Dodaję do polecanych i zapraszam do siebie. night-on-fire.blogspot.com

    P.S. Radzę usunąć weryfikację obrazkową, to strasznie zniechęca :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie dziękuję, że mi powiedziałaś o tej weryfikacji, bo nawet nie wiedziałam :) Zawsze komentowałam jako zalogowany autor i jej nie miałam. Dziękuję też za miłe słowa, dodanie do linków i zapraszam ponownie :> a do Ciebie wpadnę wkórtce!

      Usuń
  7. Kiedy pojawi się nowość?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wkrótce :) mam nadzieję, że jeszcze w tym tygodniu!

      Usuń
  8. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Piszesz doskonale, perfekcyjnie. Ciekawe jak zareaguje Harry jak się dowie, że Krum przyszedł odwiedzić Emmę ;p Pisz szybciej bo się naprawdę wciągnęłam. No i oczywiście świetny szablon ^^. Już się nie mogę doczekać kiedy pojawi się Draco ♥.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło czytać taki komentarz, naprawdę! :) Zarówno uwagi odnośnie treści, jak i grafiki.

      Usuń
  9. Może wstaw już jakąś scenę z Draco? Brakuje mi go. Jest trochę pusto ;c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak sobie życzysz, tak też się pojawił w rozdziale następnym :)

      Usuń
  10. Wiktor ... eh przyznam szczerze, że obudzenie w sobie tatusia po calej ciąży itd. to szczyt chamstwa .. ale scene opisalas fantastycznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faceci to jednak nie do zrozumienia istoty :D ale przyznajmy, czasem potrzebują więcej czasu na przemyślenie pewnych spraw!

      Usuń
  11. Wszystko jest tutaj bajeczne. Tym razem jest to mój ulubiony rozdział - i nie zdziw się, jak taka informacja będzie pod każdym kolejnym rozdziałem. :D

    PS Przeczytałam u góry, że w następnym będzie Malfoy, więc tym bardziej nie mogę się doczekać i z jeszcze większą niecierpliwością zabieram się za czytanie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wariatka, wariatka, wariatka! Ale za to kochana (:

      Usuń
  12. Podobała mi się ich rozmowa, przedstawiłaś ją bardzo realistycznie.
    Dobrze, że zgodziła się na widywanie córki z Krumem. I ciesze się że nie wpadła mu w ramiona i była konsekwentna. Jestem ciekawa jak zareaguje Potter na jej decyzję?
    Pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  13. Dobrze, że Hermiona zgodziła się na widywanie Wiktora z córką, ale jednocześnie zakopała nadzieję na ich zejście ze sobą. Tylko obawiam się, że pomimo tego Krum nadal będzie próbował zrobić coś, aby do niego wróciła. Nie lubię go :/

    OdpowiedzUsuń

- +