Followers

niedziela, 18 października 2015

[17] Szczęśliwi ci, którzy zaznali miłości

Zacznę od kilku zdań wstępu, które raczej rzadko mi się zdarzają - ja tu wciąż jestem, dostaję powiadomienie o każdej aktywności, dlatego tym bardziej dziękuję osobom, które decydują się komentować rozdział po rozdziale albo te zupełnie starsze posty - doceniam to, dodaje to energii i siły do pisania, ale... nie czas. Stąd proszę o wyrozumiałość - czuję, że doprowadzę tę historię do końca, a do końca maksymalnie dziesięć rozdziałów, pewnie nawet mniej, także spokojna głowa! Nie porzucę Granger Again :) Nawet jeśli pojawiam się raz na dwa miesiące, to pojawiam się, jestem i będę. 
Tym samym, wyrywając się spomiędzy dwóch kierunków, pracy i jeszcze nowo rozpoczętych szkoleń językowych (ha!) - serwuję świeżutki, siedemnasty rozdział naszej historii. Łapcie!

*

- Skąd wiedziałeś, że coś jest nie tak? - spytała Hermiona parę godzin później.
Wkrótce po tym, jak znaleźli się na polanie, a emocje opadły, Draco ponowił aportację i tym razem dostali się tam, gdzie planował - do jego nowej kryjówki, którą do tej pory starał się za wszelką cenę ukryć przed kim? Ano właśnie przed Granger. Miejsce, które zawdzięczał swojej matce, nie straszyło tak jak poprzednie, a on nie narzekał na niechcianych lokatorów. Nie było mowy ani o gryzoniach, ani o robakach, które mogłyby uprzykrzać życie.
- Po tym, jak mnie wyrzuciłaś, rzuciłem parę zaklęć na twój dom. Nic wielkiego.
- Co do tamtej sytuacji…
- Poniosło mnie, w porządku? Ty też przegięłaś - przerwał jej Draco, trochę powarkując. - A poza tym, chyba przeprosiłem?
- Wiem. Chciałam powiedzieć, żebyśmy o tym zapomnieli - odparła sucho.
Mężczyzna spojrzał na nią ukradkiem, chcąc ocenić jej nastrój, ale Hermiona patrzyła w drugą stronę. Kobiety, pomyślał z przekąsem, wracając zaraz do robionej do tej pory kawy.
Mieszkanie nie było duże, ale zdecydowanie przytulniejsze, niż to poprzednie. Miało dwa pokoje, w tym jeden z aneksem kuchennym, łazienkę oraz nieduży balkonik w kształcie kwadratu, obecnie całkowicie zasypany śniegiem. Wszystko urządzone niebywale skromnie, ale ze smakiem i Draco naprawdę miło spędzało się tu ten czas. Jeśli tylko nie bywał akurat u Granger - w jej ciepłym, przytulnym salonie, siedząc w miękkim fotelu, pijąc smaczne i rozgrzewające napoje.
Draco do tego momentu nie miał pojęcia, jak wcześniej opanowali chaos. To znaczy: jak on go opanował. Po tym, jak pocałowali się z Granger na polanie, coś się zmieniło. Nie miał pojęcia, czy nagle uświadomił sobie, że kochał ją od pierwszej klasy - i że nawet te bobrze zęby mu nie przeszkadzały - czy jednak go ten pożar trochę bardziej dotknął i zwariował. Nie wiedział, co o tym sądzić, ale wiedział jedno - Granger była w porządku. Czasami trochę gadatliwa albo przewrażliwiona na niektóre rzeczy, często nawet bardzo uparta i złośliwa. Ale była w porządku. Leżąc w zaspie śniegu i czekając na atak przewlekłego zapalenia płuc, uświadomił sobie, że jednak miło jest tak leżeć i obejmować tę pokrętną, upartą istotę - czuć jej ciepło, słyszeć świszczący, przyspieszony oddech i na okrągło tłumiony płacz. Nie chciał, żeby płakała, ale nawet takie sygnał jej obecności sprawiał mu… co to było? Łaskotanie w brzuchu? Ciepło wokół serca? Drżący głos w gardle, który nie chciał wyjść na zewnątrz?
- Jesteś mięczakiem, Malfoy - mruknął Draco do siebie. Stał właśnie przy kuchence i w zupełnie mugolski sposób parzył kawę dla ich dwójki. Stwierdził, że herbata to za mało.
Lubił jej uśmiech i dźwięk śmiechu, ciepłą barwę spojrzenia, gdy na niego patrzyła i to, jak śmiesznie przekrzywiała głowę, gdy się nad czymś zastanawiała. Mimo że momentami bywała otwartą księgą, czasami stanowiła dla niego zagadkę nie do rozwiązania. Była po prostu Granger - rozwódką, matką, potężną panią Auror, przyjaciółką Pottera i najmądrzejszą czarownicą stulecia.
Była Hermioną.
A on mógł być mięczakiem.
- O czym myślisz?
Zaaferowany kawą, zamyślony i całkowicie skupiony, nie zauważył, że powód huraganu w jego głowie właśnie wszedł do pokoju. Wybudzony z letargu, Draco drgnął i spojrzał w stronę, z której dochodził głos. Hermiona stała nieśmiało pośrodku pomieszczenia, miętoląc w swoich szczupłych palcach jeden puchaty ręcznik. Był wilgotny i blondyn doszedł bez trudu do wniosku, że to pewnie ten, którym wycierała ciało, bo drugi - równie puchaty i równie zielony - wciąż tkwił na jej głowie. Najwyraźniej kobieta czuła się tak nieswojo i niepewnie, a do tego nie miała pojęcia, gdzie zostawić mokry ręcznik. Urocze. Czy to ta sama kobieta, która wrzuciła jego koszulę do kominka?
Wnet przypomniał sobie o zadanym wcześniej pytaniu.
- O tym, czy słodzisz jedną czy dwie łyżeczki cukru.
- Dwie.
Draco kiwnął głową. Wrócił do parzenia kawy - nadszedł moment na przelanie naparu do filiżanek. Dolał trochę mleka, dosypał cukru i ponownie spojrzał na kobietę.
Cóż miał ukrywać? Była piękna. Jedyne, co zdążyła wziąć ze swojego domu, to dokumentacja ich wspólnego dochodzenia i parę drobiazgów dla Libby. Dlatego też teraz stała tuż obok niego, ubrana zaledwie w jego sweter, który i tak sięgał jej prawie kolan oraz zimowe, ciepłe skarpetki, służące jej za kapcie. Nie pachniała już dymem, tylko mydłem i oliwką dla dzieci. Draco podobał się ten zapach. Podobały mu się też rumieńce na jej policzkach. Jedyne, co mu tu zupełnie nie pasowało, to wąski ślad po oparzeniu, biegnący wzdłuż żuchwy po prawej stronie twarzy. Nie mieli pojęcia, kiedy sobie to zrobiła, ale jedna maść i nie będzie śladu. Granger wciąż jednak była piękna.
- Położyłam Libby w tym drugim pokoju, jeśli ci to nie przeszkadza.
Kiwnął jedynie głową na znak przyjęcia informacji do wiadomości, bo nie był pewien, czy jego głos nie odmówiłby mu posłuszeństwa. Czuł się jak nastolatek, któremu pierwszy raz zdarzyło się stać obok półnagiej kobiety i nie wiedział, gdzie podziać wzrok. A on nie był nastolatkiem. Przypomniał sobie moment w lesie, gdy obydwoje chcieli tego samego. Może wtedy dopomogła im adrenalina, może też trochę strach, a dopiero gdzieś tam na samym końcu to, co naprawdę chodziło im po głowach… Ale przecież chodziło, prawda?
A on miał ochotę znów ją pocałować. I zaraz to zrobi.
Był w końcu groźnym śmierciożercą. Co to dla niego?
- Wiesz co... - odezwała się nieoczekiwanie i niepewnie Hermiona. Draco spojrzał na nią, zaintrygowany, bo nie dość, że wytrąciła go z przebiegłego planowania i próby odkrycia, czego tak naprawdę chciał, to sama wyglądała na dość… skonsternowaną.
- Taak?
- Jakoś tak… ta kawa wygląda i pachnie kusząco, ale nie wiem, czy to jest to, czego bym teraz chciała.
Interesujące, pomyślał.
- A czego byś chciała?
Nagle stało się coś dziwnego. Draco przestał widzieć niepewną, zmieszaną i zarumienioną z nie wiadomo jakiego powodu kobietę w jego ubraniach. Ona zniknęła. Przepadł też ręcznik, który do tej pory tkwił niezmiennie w jej dłoniach. Mężczyzna nie był nawet pewien, czy zdążył mrugnąć, gdy nagle tuż przy nim, ale tak bardzo blisko, znalazła się Hermiona, zasłaniając mu widok na resztę pomieszczenia. Widział tylko ciepłe oczy, a i tak zaledwie przez moment! Potem były już tylko jej usta, przyciśnięte do jego warg - nagle znów niepewne i biernie oczekujące na reakcję z jego strony. Nie dało się ukryć, że nie musiały na nią długo czekać.
Zarówno on, jak i ona byli pozbawieni bliskości drugiego ciała przez kilka ostatnich miesięcy. Oliwę dolewaną do ognia stanowiły ostatnie tygodnie, które spędzali razem - niemal dzień w dzień. Draco pamiętał, jak stał tuż obok niej, jak czuł zapach jej ciała - mieszankę olejków, płynów do kąpieli i oliwki - pamiętał miękkość jej dłoni, gdy przypadkiem jej dotknął, kiedy jednocześnie po coś sięgnęli. To była tortura. A teraz tortura stała się słodkim upojeniem, od którego obydwojgu kręciło się w głowach.
Całował ją mocno i zdecydowanie - napierał na jej wargi, językiem walczył o swoją dominację i uległość z jej strony, a dłońmi w silnym uścisku kontrolował ruchy jej bioder. Żadne z nich nie było delikatne, żadne też tej delikatności nie oczekiwało od drugiego. Byli jak ogień i woda, chcieli wzajemnie się zwalczyć i wygrać to namiętne starcie - obydwoje uparci, dzicy i nieustępliwi.
Gdyby ktoś za parę godzin spytał Hermionę, jak do tego doszło, spuściłaby prawdopodobnie wzrok, wzruszyłaby ramionami i stwierdziłaby, że nie wie. Istotnie, nie miała pojęcia. W jednym momencie stali obok siebie, rozmawiali o kawie, a w drugim była przyciskana do ściany przez jego ciężkie, silne ciało. Skłamałaby jednak, gdyby powiedziała, że jej to przeszkadzało. Ba! Pierwszy raz od długiego czasu miała wrażenie, jakby znalazła się w odpowiednim miejscu. Z odpowiednią osobą.
Hermiona nie wiedziała, jak sweter, który miała na sobie do tej pory, znalazł się na podłodze. Wiedziała tylko, że wargi Malfoya łapczywie chwytały jej ciepłą skórę, całowały ją i lizały. Jak zęby kąsały lekko płatki uszu, a koniuszek języka drażnił wrażliwe miejsca za nimi. Rozpalał w niej ogień kawałek po kawałeczku, krusząc lód, za którym schowała się na ostatnie kilka miesięcy po nieudanym małżeństwie i związku z Krumem. Słyszała swój coraz głośniejszy oddech i czuła występujące mocniejsze rumieńce na policzkach. Podejrzewała, że jej oczy błyszczą, ciemniejsze o ton od rosnącego pożądania.
Nie miała pojęcia, jak turban na jej głowie przestał utrzymywać wilgotne jeszcze po kąpieli włosy. Nieoczekiwanie poczuła ich chłód na rozgrzanych ramionach. Zwróciła też uwagę, choć z trudem, na pewną siebie dłoń, jaka wplotła się pomiędzy kosmyki. Poczuła za to dość wyraźnie występującą gęsią skórkę - nie wiedziała tylko, czy spowodował ją chłód czy nieoczekiwany dotyk dłoni Malfoya.
A te dotykały ją tak, że niemal się roztapiała, niczym płatek śniegu na ciepłej opuszce palca.
Gdy mężczyzna nieoczekiwanie się od niej oderwał, Hermiona miała wrażenie, jakby ktoś jej coś zabrał. Czuła rozczarowanie, pustkę i dziwną chęć na odebranie sobie tego z powrotem. Draco z kolei lustrował ją uważnym wzrokiem. Nie mogła nic z tego spojrzenia odczytać, kusiło ją, żeby nagle wedrzeć się do jego umysłu i dowiedzieć się, co o niej myślał, ale podejrzewała, że jako syn Lucjusza Malfoya legimencję miał opanowaną do perfekcji.
- Czemu tak na mnie patrzysz? - spytała więc zamiast tego. Choć chciała, żeby jej głos zabrzmiał pewnie i spokojnie, pewne nuty zadrżały, szczególnie na samym początku.
Draco jednak nie odpowiedział, tylko uśmiechnął się tajemniczo, dalej ją obserwując. Przeniósł swoją dłoń z biodra kobiety na jej policzek, a potem nakierował palce na zaczerwienione od pocałunków wargi.
- Bo mogę - odparł wreszcie. - Jesteś moja.
Hermiona zadrżała na skutek zarówno jego intensywnego spojrzenia, jak i wypowiedzianych słów. Mówił z przekonaniem, pasją, ale też groźbą, która… nie przestraszyła jej. Wręcz przeciwnie, groźna niewiadoma rzuciła w jej stronę kulę nowego uczucia, namiętności i pożądania, które rozgorzały na nowo w Hermionie.
- Twoja? - spytała z przekorą, stając na palcach, jakby chciała zrównać się z nim wzrostem. Bezskutecznie. Odchyliła więc lekko głowę, przyglądając mu się z wyzwaniem.
- Tak. Jeśli ktoś położy na tobie dłonie, zabiję go.
- A może ja nie chcę być twoja? - W rytm mówionych słów dłonie kobiety wślizgnęły się zwinnie pod koszulkę mężczyzny. Muskały delikatnie wyraźnie zarysowane mięśnie, głaskały ciepłą skórę, drażniły.
- Trudno, nie masz już wyjścia.
Hermiona nie zdążyła nawet odpowiedzieć, porwana nieoczekiwanie w ramiona i przyszpilona plecami do gładkiej ściany. Znów jej wargi były atakowane, szyja kąsana, a pośladki ściskane przez wprawne dłonie Malfoya. I nawet gdyby mogła powiedzieć “nie”, nie zrobiłaby tego, bo było jej zdecydowanie zbyt dobrze.
Chciała być jego.
Chciała należeć do Draco Malfoya - śmierciożercy, którego osobiście powinna wsadzić do Azkabanu. Mało tego, wydawało jej się, że należała do niego już od tamtego wieczoru, gdy spotkała go w zaułku. Dopiero teraz sobie to uświadomiła.
I chciała, żeby Draco Malfoy, zbieg i morderca w opinii publicznej, należał do niej.

Poprzednia noc jawiła się Hermionie jako jedna wielka niewiadoma. Pamiętała jej początek, gdy biodra Malfoya przyciskały jej drobną osóbkę do szafek kuchennych i koniec, kiedy zwinny język mężczyzny doprowadzał ją niemal do utraty zmysłów.
Ich pierwszy raz był dziki, niemal ze zwierzęcym pierwiastkiem - obydwoje znaleźli w drugim to, o czym śnili przez ostatnie noce. Łapali garściami wszystko, co im dawało drugie, a dawało z siebie jeszcze z nawiązką. Stąd niewielkie fioletowe siniaki na udach, gdzie odznaczył się mocny ucisk palców Draco, albo ślady po paznokciach na jego plecach, które zostawiła Hermiona. Przy tym pierwszym razie walczyli o dominację nad partnerem, budząc jednocześnie swoje własne ciała do przyjmowania i dawania rozkoszy.
Za drugim razem kochali się namiętnie, ale spokojnie, łapiąc jeszcze oddech po poprzednim zbliżeniu. Poznawali powoli swoje ciała, ciesząc się ich smakiem, zapachem i dotykiem. Teraz każde myślało o drugi, a nie tylko o sobie i swoich potrzebach. Draco z kolei za punkt honoru postawił sobie doprowadzenie Hermiony do skraju wytrzymałości i bez trudu osiągnął swój cel.
Zapomniał jedynie, że miecz ma dwa ostrza.
Kiedy Hermiona się przebudziła, od razu czuła, że jest sama. I miała rację. Leżała na podłodze - na miękkim dywanie, pośród koców, poduszek i kołder - gdzie wieczorem uwili sobie swoje gniazdko. O ile przez resztę nocy, gdy spała, czuła obok siebie bliskość i ciepło obejmującego ją mocno i przyciskającego do siebie Malfoya, tak rano po otwarciu oczu od razu wiedziała, że go nie ma.
I zupełnie jej się to nie podobało.
W momencie, gdy człowiek jest przez kilka miesięcy przyzwyczajony do samotności i pustego, zimnego łóżka i z dnia na dzień dane mu poczuć bliskość drugiej osoby - łatwo może się uzależnić. W tamtej chwili czuła się zbrukana i oszukana. Nie brała pod uwagę wypowiedzianych wcześniej słów - ani tych na trzeźwo, ani w szale fantazji i namiętności - czy złożonych obietnic. Liczyło się tylko to, że po przebudzeniu była sama. Z buntowniczym nastawieniem złapała więc za porzucony nieopodal sweter i gwałtownym ruchem naciągnęła go przez głowę. Rozglądała się za swoją bielizną, ale nie mogła jej zlokalizować nigdzie - dosłownie nigdzie, więc w końcu porzuciła poszukiwania, bo sweter Draco i tak sięgał daleko za gołe obecnie pośladki.
Tak ubrana ruszyła na zwiad z zamiarem odnalezienia Malfoya. Biorąc pod uwagę fakt, że mieszkanie duże nie było, długo szukać nie musiała. Znalazła go w pokoju obok - tam, gdzie ułożyła do spania Libby i gdzie pierwotnie sama miała zamiar spać. W tym samym momencie poczuła się głupio, gdy tylko przypomniała sobie swoje myśli po przebudzeniu. Posądziła go o najgorsze - wykorzystanie jej i zostawienie jak zużytej zabawki. Tymczasem ujrzała go chodzącego w kółko po pomieszczeniu, z Libby w ramionach, mruczącego pod nosem zasłyszaną kiedyś kołysankę albo jakąś inną pioseneczkę. Dziewczynka, wtulona ufnie w jego nagą pierś, płakała, jednak płacz nikł z każdą chwilą, aż w końcu całkowicie ustał.
Serduszko Hermiony zabiło na ten widok, a potem ścisnęło się w dziwnie odczuwalny sposób - nie wiedziała, czy z miłości do Libby, rozczulenia na sam ten widok czy może z żywionych na nowo uczuć do Malfoya. Nie miała jednak czasu na rozważanie wszystkich za i przeciw, bo Draco odwrócił się nieoczekiwanie w jej stronę i ujrzał ją - przyssaną do futryny, w samym swetrze i chaosem na głowie. Pod jego taksującym spojrzeniem zarumieniła się automatycznie, nie mogąc nad tym zapanować.
- I tak wszystko widziałem - przypomniał ze złośliwym uśmiechem, przeciągając głoski.
- Pajac.
- Ogier, a nie pajac - poprawił, podchodząc do niej powoli.
- Chciałbyś. - Odzyskiwała powoli rezon.
- Nie sądzę, byś miała tak krótką pamięć, Granger. Ale jeśli jednak masz, z chęcią przypomnę ci, dlaczego teraz masz taką uroczą chrypkę. Chcesz?
Hermiona wywróciła oczami i westchnęła ciężko, jak gdyby rozmowa z nim z rana należała do ciężkich zadań. Wnet odezwało się uczucie samotności i pustki sprzed parunastu minut.
- Przestań mędrkować i mnie po prostu pocałuj - zażądała w końcu, patrząc na niego wyczekująco.
- Jak sobie życzysz, kocico.

Nie minęło południe, gdy Hermiona dostała list od Harry’ego i Ginny. Wiedzieli już o wszystkim, to znaczy o spalonym domku i wychodzili z siebie, chcąc się dowiedzieć, gdzie ona i Libby się podziewały. Kobieta czuła się podle, że nie wysłała im od razu informacji, ale Draco zaraz ją uspokoił, że przecież pożar własnego domu to nie pierwsze lepsze przeżycie. Miała prawo nie myśleć o swoich przyjaciołach. Hermiona musiała mu przyznać rację. Szybko uporała się z odpowiedzią - biorąc pod uwagę, że oficjalnie była z Marcusem, napisała, że zatrzymała się u niego i że nie muszę się o nic martwić. Temat samego pożaru przemilczała.
Jeden problem załatwiony.
Kolejną sprawą była praca. Wbrew pozorom, Hermiona nie mogła wziąć kolejnego urlopu, bo już za parę dni miał się on skończyć. Nie mogła go też przedłużyć, bo to wywołałoby podejrzenia. Marcus, czyli inaczej Draco, musiał się jakoś w pracy pojawiać, a z drugiej strony nie mógł. I tu się pojawiały schody, łączące tę sprawę z kolejną, a mianowicie Libby.
Hermiona planowała oddawać ją codziennie do czarodziejskiego przedszkola, ale po wczorajszym wypadku wybiła sobie ten pomysł z głowy. Ktoś musiał z nią zostawać i się nią opiekować. Draco wydawał się do tego idealny - i tak musiał się jeszcze ukrywać, więc czemu nie miałby zerknąć na jej dziecko? Ranek podpowiedział jej, że ta dwójka dogaduje się ze sobą całkiem dobrze, a i Draco - jeśli tylko traktował Hermionę na poważnie - powinien się przyzwyczajać do małej.
To wszystko prowadziło do ostatniej niezamkniętej sprawy.
Kto podpalił jej dom? Kto chciał jej śmierci?
Pomijając Wiktora, któremu po części odebrała dziecko, Rona, którego pośrednio odebrała pracę i dziesiątkę śmierciożerców?
Hermiona potarła zniecierpliwionym ruchem twarz, wyzbywając się resztek senności. Siedzieli z Draco przy stole i pili - ona kawę, on herbatę - nie rozmawiali, każde pochłonięte własnymi myślami. Libby leżała na kocyku na podłodze i bawiła się gumowym gryzakiem. Panował względny spokój.
- Mm, byłbym zapomniał - odezwał się nieoczekiwanie Draco, wstając. Zniknął w drugim pokoju, nie było go chwilę. Gdy wrócił, niósł nieduży pojemniczek. Zawartość odrzucała zapachem, ale to dzięki niemu Hermiona w mgnieniu oka rozpoznała specyfik.
Pokiwała głową - ni to z podziękowaniem, ni ze zrozumieniem. Po prostu. Usiadła bokiem do mężczyzny i odgarnęła włosy na drugie ramię, odsłaniając policzek i linię szczęki. Draco bez trudu mógł nałożyć maść przeciw oparzeniom i bliznom. Podczas tego krótkiego zabiegu Hermiona przymknęła oczy i choć w dalszym ciągu rozmyślała nad podpalaczem, nie mogła być obojętną na dotyk blondyna. Wmasowywał delikatnie maść - okrężnymi, powolnymi ruchami - a dla niej był to jeden z lepszych masaży. Nawet nie musiał się wysilać.
Wtem, zupełnie nagle i nieoczekiwanie, uderzyła w nią pewna myśl.
- Ty wiesz, kto to zrobił.
Nieruchoma nagle dłoń potwierdziła jej przypuszczenia. Zaraz jednak zabieg wznowiono, ale Hermiona już wiedziała. Odwróciła głowę i popatrzyła z dołu na obojętnego Draco.
- Kto to?
- Nie wiem.
- Nie kłam - zaczęła ostro, podnosząc głos.
Nie zdążyła mrugnąć, gdy Draco chwycił mocno między palce jej podbródek i uniósł go jeszcze bardziej. Wyglądał tak chłodno jak za czasów szkolnych, w jego oczach początkowo tliła się pogarda i wyniosłość, ale te szybko ustąpiły miejsca nienazwanemu jeszcze uczuciu.
- Nie kłamię. Jeśli mówię “nie wiem”, to znaczy, że nie wiem. Gdybym wiedział, miałabyś już przed sobą jego głowę na złotej tacy. Z jabłkiem w ustach.
- Dlaczego więc…
- Mam pewne podejrzenia - uciął krótko. - Zostaw to mnie.
Coś w jego tonie podpowiadało Hermionie, że lepiej będzie, jeśli nie rozpocznie z nim kłótni w tym temacie. Odwracając więc powoli wzrok, pokiwała krótko głową, ale uczucia miała mieszane. Nie wiedziała, co Draco planował. Nie chciała też, żeby wpakował się w coś nieciekawego. Już bez tego siedzieli w gównie po szyję, tkwiąc w jednym i tym samym miejscu od dłuższego czasu.
- Hej - mruknął, nie wiadomo dlaczego zły - rozchmurz się.
- Nie. To nie takie proste.
Czuła, że on już zdążył się rozluźnić, bo dłoń, którą wciąż trzymał na jej szyi, zadrżała lekko od śmiechu. Pieścił w tamtym miejscu skórę, z łatwością wyczuwając, że puls kobiety powoli przyspiesza.
- Myślę, że możemy coś w tym kierunku zrobić.
- MALFOY.
- Co?
- Mówił ci ktoś, że jesteś niewyży…
- Myślałem bardziej o masażu, zbereźnico. Tylko kosmate myśli ci w głowie.
- Bo już bym ci uwierzyła - westchnęła ciężko, nieoczekiwania dziwnie rozluźniona.
Nie całkowicie, ale na pewno było lepiej, niż przed chwilą. Nie wiedziała, co na to wpłynęło - czy krótka, naprawdę delikatna sprzeczka z Malfoyem, czy jego dotyk, a może sama obecność? Było w nim coś takiego… podejrzanego, niewiadomego, zakazanego. Kusił ją. Uprzedzenia i nienawiść ze szkoły przemieniły się w pożądanie i chęć zdobycia drugiej osoby. Podejrzewała, że on miał podobne odczucia, bo czasami, gdy przyłapywała go na patrzeniu na nią, miała wrażenie, jakby stanowiła dla niego smaczny kąsek, który musi upolować.

Gdy wieczorem leżeli obok siebie - tym razem w pokoju robiącym zwykle za sypialnie - czuła się znowu bezpiecznie. Znowu milczeli, ale to milczenie im nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie, dawało jeszcze więcej poczucia zaufania. On zaufał jej - bo ujawnił się i wyznał prawdę o swoich domniemanych przestępstwach, ona - bo była w stanie zamknąć przy nim oczy i spokojnie spać całą noc.
Obejmował ją ciasno ramionami i nogami, przyciskając do swojego nagiego ciała. Leżeli na łyżeczkę, było im ciepło i czuli się wzajemnie całymi sobą. Opierał brodę w zagłębieniu szyi Hermiony, wdychał przyjemny zapach jej skóry i wreszcie - po długim czasie ucieczki i ukrywania się wraz ze szczurami - czuł się jak człowiek. I choć w dalszym ciągu widniało nad nim widmo Azkabanu, był dziwnie spokojny.
- Cieszę się, wiesz?
Zamiast od razu odpowiedzieć, Draco odgarnął jedną ręką loki na bok i złożył krótki pocałunek w tym delikatnym miejscu za uchem kobiety. Słyszał, jak Hermiona jęknęła cicho, na zmianę rozluźniona i spięta, oczekująca kolejnych pieszczot.
- Dlaczego?
- Bo nie jestem już sama.
- Nie jesteś - potwierdził mrukliwie, składając coraz więcej pocałunków na jej ciele, rozluźniając jednocześnie uścisk ramion i nóg tak, by mogła odwrócić się do niego twarzą. Potem ponownie zamknął ją w objęciach.
Kobiety czasami poddawały facetów testom, nawet nieświadomie. Draco nie miał pojęcia, że właśnie jeden z nich zdał. Hermiona mogła zasnąć spokojnym snem, ale blondyn przygotował dla niej zgoła zupełnie coś innego. O śnie mogła tej nocy zapomnieć.
Ktoś, kto przyglądałby się z boku tej dwójce, stwierdziłby, że dwoje spragnionych ludzi znalazło długo szukany wodopój. Jeden potępiłby ich za pychę i łakomstwo, inny poleciłby czerpanie z tego tyle, ile tylko w dłonie by im się zmieściło. Wszakże nigdy nie wiadomo, ile dane nam będzie cieszyć się danym dniem i jego owocami, prawda?


13 komentarzy:

  1. Jestem pierwsza!
    O matko jak ja się cieszę, że jestem pierwsza. Naprawdę!
    Czy można u ciebie zamawiać szablony? Jesteś bombowa w tym! Jak będę kiedyś potrzebować mogę do ciebie napisać? XD
    A teraz rozdział...Czekałam i się doczekałam! Nie mogłam się doczekać i się doczekałam. Nie spodziewałam się takiej akcji! Naprawdę jestem pod wrażeniem. Hermiona i Draco tak blisko, już?! A tak po za tym Malfoy mieszka bardzo skromnie. Rozbroiłaś mnie sceną Libby i Draco tak jak Hermione. To takie uroczę <3
    Tylko ostatnie zdanie nie daje mi spokoju. Jak to się zburzy jak jest tak idealnie, jednak doskonale wiem, że zawsze tak jest.
    Jednak z całego rozdziału jedno zdanie raczej wypowiedz podbiła mi serce to o bobrzych ząbkach.
    Podsumowując:
    Świetnie jak zwykle i czekam na kolejny rozdział :)
    Pozdrawiam,
    Beca

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie za cierpliwość! Cieszę się, że wciąż tu jesteś :) Co do szablonów - cóż, jeśli napiszesz do mnie, zapraszam, na pewno wezmę to pod uwagę i a nuż się uda coś zrobić, ale nie obiecuję, bo mam naprawdę niewiele czasu [stąd też publikacje tak rzadko]

      Pozdrawiam serdecznie!
      w.

      Usuń
  2. Zakochalam się w tym rozdziale! Jest moim numerem 1!! Czekam czekam czekam! na kolejny! Mam nadzieję ze tym razem krócej :D uwielbiam Cie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zakochalam sie!!
    Cudo poprostu
    Czekam na next <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  4. No dobra wstyd się przyznać ale kiedyś musze. Znalazłam to opowiadanie jakoś pół roku temu. Po przeczytaniu w ciągu kilku godzin wszystkich rozdziałów i docenieniu każdego słowa i genialnosci tego co robisz... nie zostawiłam po siebie śladu. To opowiadanie jest naprawdę na wysokim poziomie i aż nie mogę uwierzyć że ma tak mało komentarzy. A może inni robią jak ja? W każdym razie właśnie naprawiam swój błąd i mówię ci ogromne DZIĘKUJĘ za wszystko co zrobiłaś z ta historia. Jest wyjątkowa. Codziennie odswiezam stronę po dwa razy żeby sprawdzić czy a nóż widelec coś wstawilas. Jednak dopiero dzisiaj odwazylam się skomentować. Dziękuję i oczywiście nadal będę odświeżac :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że w końcu znalazła się ta odwaga do skomentowania - zawsze miło widzieć kogoś nowego, komu podoba się ta historia :)

      Usuń
  5. Jestem pod wrażeniem, naprawdę pod wielkim wrażeniem! Ten rozdział był jednym z najlepszych w całym tym opowiadaniu. Ta atmosfera między nimi, opisy ich uczuć i pieszczot. Świetnie to wszystko opisałaś i strasznie żałuję, że tak szybko to przeczytałam.
    Parę ostatnich akapitów podobało mi się chyba najbardziej. Ich wymiana zdań i to jak spędzali razem czas. :| Oby szybko to się nie zmieniło!
    Swoją drogą, mam nadzieję, że Hermiona sobie poradzi z całym tym zamieszaniem z pożarem, bo wydaje się naprawdę straszne. Nie wyobrażam sobie przeżyć takiej tragedii. :/
    Na końcu chciałabym jeszcze napisać, że masz świetny styl pisania i szkoda, że masz tak mało czasu na prowadzenie tego opowiadania, bo jest rewelacyjne. To chyba na tyle i obiecuję, że będę już komentować regularnie, bo wiem, że ostatnio tego nie robiłam. :)
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawie bym zapomniała! Przepiękny szablon :)

      Usuń
    2. Pięknie dziękuję za komentarz! :* Cieszę się, że jesteś, tym bardziej, że nie często publikuję tu rozdziały - niestety. Ale spokojnie, wkrótce rozdział 18-ty, bo - o dziwo! - mam go już napisanego :)
      Mam szczerą nadzieję, że krzywa mojego pisania idzie z każdym rozdziałem - od prologu aż do teraz - w górę. Jakby nie było, zaczynałam GA prawie trzy lata temu! Sama w to nie wierzę :) Gdyby było gorzej niż na początku, chyba zaczęłabym się martwić swoim progresem! :>

      Usuń
  6. Bardzo dobrze rozegrałaś zejście się Dracona i Hermiony. Wyszło to tak naturalnie i przekonująco. Naprawdę duży ukłon w Twoją stronę. Ten rozdział czytało mi się naprawdę wspaniale. I chociaż wiem, że na drodze tej dwójki pojawi się zapewne jeszcze niejedna przeszkoda, wierzę że dadzą sobie radę.
    http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj!

    Z przyjemnością chciałabym Cię powiadomić, że Twój blog został zgłoszony przez jednego z Twoich czytelników do konkursu na blog miesiąca na Katalogu Granger! Jeśli chcesz możesz udostępnić na swoim blogu post z taką informacją, jeśli nie - nie zmuszamy; chciałam Cię jedynie poinformować. Mam nadzieję, że Ci to nie przeszkadza (udział w konkursie), jeśli by tak było, prosimy o komentarz na Katalogu bądź wysłanie maila.

    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  8. Mmmm… co za wspaniały rozdział <3 Mój ulubiony :D

    OdpowiedzUsuń

- +